Krótko i węzłowato. Gdzie w bananie są nasiona?
- Tekst: Piotr Żabicki
Widzieliście nasiona banana? Jeśli nie jesteście zapaleńcami wertującymi atlasy botaniczne albo bywalcami targowisk w Wietnamie czy Budżumbura jest to mało prawdopodobne. Praktycznie wszystkie banany, które trafiają do nas, to owoce bez nasion. Ale jak to możliwe?
Jeśli nasze banany nie mają nasion, to kto je z nich wyskubał? Odpowiedzialna za to jest niejaka partenokarpia. To naturalne zjawisko, które powoduje, że roślina wytwarza owoce bez nasion.
Po kolei. Jakieś 8000 lat temu na wyspie dziś zwanej Nowa Gwinea, którą na mapie znajdziecie tuż nad Australią, tubylcy zaobserwowali, że pewien niewielki, żółtawy owoc, pełen twardych nasion, czasem rodzi się beznasienny, wypełniony wyłącznie smakowitym i pożywnym miąższem. W ten sposób Papuasi z Nowej Gwinei zetknęli się z właśnie partenokarpią.
Jak to możliwe? Może być to efekt naturalnej modyfikacji genetycznej – procesu, który jest obecny w przyrodzie od zawsze. Tak, tak, modyfikacje genetyczne to nie tylko efekt działań człowieka. To jeden z podstawowych mechanizmów w naturze. Inną droga do beznasiennych bananów mogły być też ludzkie zabiegi – utrwalenie naturalnych zmian lub ich wywołanie (genetycznie lub np. poprzez hormony roślinne).
Ludzie uprawiając przez tysiąclecia okazy bez nasion, umocnili tę cechę dla swoich korzyści. Bo co to za przyjemność złamać ząb na twardych nasionach?! To częsta sytuacja, że dziki przodek lub kuzyn hodowanych przez nas roślin i zwierząt, jest inny, często mniejszy, pełen różnych dodatków (jak nasiona właśnie), mniej słodki i pożywny.
I o tym także będziecie mogli przekonać się na planowanej wystawie w Cogiteonie.